poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 4 - "Każdy krok w przód, jest krokiem do celu"




Przez kilka następnych dni kontakt z dziewczyną był utrudniony. Nie chodzi o Maćka. Nie widzieli się od ostatniego spotkania. Myślę raczej o osobach, z którymi Ewelina miała poprawne relacje. Taka Pani Jadzia. Nie mogła porozmawiać z dziewczyną, która znikała na kilka godzin w ciągu dnia, a gdy była udawała, że śpi albo nie odpowiadała na zadane pytania. Jadła coraz mniej, a gdy odmówiła na propozycję pracy, opiekunka zaczęła się o nią martwić.
Każdy dzień wyglądał tak samo. Budziła się przed południem, a zanim nadszedł moment zejścia z łóżka minęła następna godzina. Próbowała odtwarzać w pamięci  fragmenty tej rozmowy. Rozmowy, której tak bardzo żałowała. Mimo iż była w pełni świadoma tego co mówi, to dopiero na następny dzień zdała sobie sprawę, że wypity wcześniej alkohol, dodał jej odwagi, aby prawie nieznanemu chłopakowi opowiedzieć o temacie, którego nie chciała poruszać nawet sama ze sobą. Jej ogromne poczucie winy zasysało jej żołądek tak, że jedzenie nie mogło przejść jej przez gardło. Popołudniami wychodziła z budynku i kierowała się w stronę najtańszego sklepu monopolowego w okolicy. Kupowała trunek i przez godzinę sączyła go na ławce w parku. Później szła na długi spacer, aby całkowicie wytrzeźwieć i wracała do schroniska. Jej oszczędności z dnia na dzień były coraz mniejsze, a dochodów nie miała, gdyż nie chciała podjąć pracy.
Normalnie martwiłaby się o przyszłość. O to, co stanie się z nią, gdy pieniędzy już nie będzie. Ale nie wtedy. Część jej umierała. Z dnia na dzień było jej coraz mniej. Coraz mniej jej żyło. Ona czekała tylko aż śmierć pochłonie jej duszę i spokojnie zejdzie z tego świata...
Jednego z poranków jej sen został zakłócony przez natarczywe pukanie do drzwi. Ewelina nałożyła poduszkę na ucho i dłonią przycisnęła ją do niego, aby maksymalnie zagłuszyć dochodzący hałas. Gość był jednak cierpliwy, gdyż po kilku minutach nadal słyszała stukot. Dźwięk przeszkadzał jej w ponownym zaśnięciu, więc podniosła się do pozycji siedzącej i krzyknęła długie, przeciągłe ' proszę', po czym drzwi do pokoju uchyliły się. Zza nich wysunęła się uśmiechnięta pani Jadzia.
- Masz gościa - powiedziała. Nie zdążyła zapytać, kto to, gdy w pomieszczeniu pojawił się brązowooki brunet. Gdy kobieta zobaczyła minę podopiecznej od razu dopowiedziała - zostawię Was samych. - po czym opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi.
- Po co tu przyszedłeś? - zapytała, nie patrząc mu w oczy.
- Chciałem Cię zobaczyć - uśmiechnął się. - Ładnie wyglądasz.
Wiedziała że kłamie. Nie miała na sobie makijażu, a włosy ułożone były przez poduszkę. Potargane dresy, które miała na sobie, nie dodawały jej żadnego uroku.
Gdy dziewczyna nie odpowiadała, Maciek ciągnął dalej:
- Co u Ciebie słychać? - uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Pytasz, jakby Cię to interesowało.
- A wiesz, że interesuje? - zaczął spacerować po pokoju i oglądać każdy element jego wystroju. - Bardzo ładnie urządzony - zerknął na dziewczynę, a gdy zobaczył jej smutną minę, szepnął "Przepraszam" i szybko zmienił temat. - Dlaczego znowu uciekłaś?
- Bo tak mi się podobało. - z jednej strony denerwowało go zachowanie Eweliny, ale przez jej unikające odpowiedzi pragnął poznać ją jeszcze bardziej.
- Dlaczego tak mnie traktujesz? - popatrzył na nią.
- Ale jak? - usiadła na brzegu łóżka i spuściła nogi poza nie.
- Unikasz rozmowy ze mną, jakbyśmy się nie znali.
- A znamy się? - podobała jej się ta gra. Czuła, że ma w niej przewagę.
- Drażnisz się ze mną! - zaśmiał się.
- Może troszkę - pierwszy raz uśmiechnęła się do niego.
- Chodź idziemy. - wskazał gestem ręki w stronę drzwi.
- Gdzie? - zapytała, mimo że wiedziała, że z nim poszłaby wszędzie.
- Gdziekolwiek - uśmiechnął się, a dziewczyna zeskoczyła z łóżka. Z jej kieszeni wypadła mała karteczka. - jutro masz następną wizytę.
- Nie idę tam.
- Masz rację, idziemy tam razem.


***

Szli ulicami miasta w ciszy. Tak na prawdę nie wiedzieli, o czym mogą ze sobą porozmawiać. Praktycznie się nie znali.
- Masz ochotę na kawę i ciastko? - zapytał.
- Nie pijam kawy.
- To może herbatka? - uśmiechnął się i popatrzył na nią nalegającym spojrzeniem.
- No dobrze. - kąciki jej ust wygięły się w lekki uśmiech.
Weszli do pobliskiej kafejki i zamówili napój i deser. Ewelina przeczesała ręką włosy i rozglądnęła się po sali. W jednym kącie siedział mężczyzna, pracujący przy swoim laptopie, a po drugiej stronie zakochana para młodych ludzi. Wzrok dziewczyny zatrzymał się chwilę na tych obcych ludziach, a przez jej głowę przeszło tysiące myśli, nie składające się w żadną logiczną całość.
Maciek przyglądał się towarzyszce i po chwili jego wzrok powędrował także w tamtą stronę.
- O czym myślisz? - wyrwał ją z zamyślenia.
- O niczym - odpowiedziała wymijająco. Chciał drążyć temat, ale w tym samym momencie kelnerka przyniosła ich zamówienie. 
Zajadali się szarlotką z bitą śmietaną i popijali ciepłą herbatkę. Jedno zerkało na drugie, a gdy ich spojrzenia się krzyżowały, jednocześnie odwracali wzrok. Każdy zauważyłby, że między tą dwójką jest jakieś uczucie. Trudno było je nazwać, ale tylko oni wiedzieli, co w ich duszach gra...



***

Minęła dobra godzina zanim opuścili kafejkę. Gdy przekroczyli próg, poczuli, że chłodny wiatr opanował całe osiedle. Ewelina zatrzęsła się lekko i przyspieszyła kroku. Maciek podążył za nią i mocno ją objął. Zaskoczona mina dziewczyny wcale nie odstraszyła chłopaka. 
- Widzę, że Ci zimno - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - odpowiedziała i spuściła głowę, gdyż jej policzki powoli nabierały różowego koloru.
- Może pójdziemy do mnie do domu? - zaproponował.
- Wiesz.... ja już muszę wracać - stwierdziła wymijająco i uwolniła się z uścisku chłopaka.
Złapał ją za rękę tak, aby wymusić, żeby się zatrzymała. Przekręcił ją tak, że stali twarzą w twarz. 
- Dlaczego się mnie boisz? - zapytał, po czym przyciągnął ją do siebie i przytulił tak mocno, że nie mogła złapać oddechu. Czuła się bezpiecznie, ale dalej nie wiedziała, czy może zaufać chłopakowi.
Po chwili szli już jedną z ulic w stronę miejscowego schroniska. Maciek nie chciał naciskać na dziewczynę, żeby nie czuła się przez niego osaczona.
Gdy dotarli do celu nadszedł moment pożegnania. Chłopak przytulił dziewczynę i uśmiechnął się do niej. Oboli czuli jednak lekki niedosyt. Stali naprzeciwko siebie i patrzyli sobie głęboko w oczy. Ich twarze powoli się do siebie zbliżały. Chcieli jak najbardziej opóźnić ten moment, aby doznać jeszcze większej przyjemności. Już tylko milimetry dzieliły ich...
- Ewelina! - w drzwiach pojawiła się Pani Jadzia - dobrze, że już wróciłaś, trzeba pomóc mi przy kola...
Młodzi odskoczyli od siebie, a na ich policzkach zaczęły pojawiać się wypieki.
- Oj, chyba nie w porę - zdziwiona opiekunka, zawróciła w stronę, z której przyszła - Czekam w kuchni. - rzuciła i już jej nie było.
Patrzyli chwilę na siebie, aż w końcu dziewczyna rzuciła przelotne "Pa" i zniknęła za drzwiami budynku.
Maciek stał jeszcze chwilę w tym miejscu, a potem odwrócił się i poszedł w stronę swojego domu, rozmyślając, co by było gdyby...




Chyba komentarz jest tu zbędny. Przepraszam tylko za opóźnienia i dziękuję, że ktoś chce to czytać...