Szła długim korytarzem,
rozglądając się wokół, aby nie przegapić pomieszczenia, w którym miała się stawić.
Gdy zobaczyła dwie cyfry, które składały się w numer, poprzedzający ten, którym
oznaczona była sala, do której zmierzała, całe jej ciało ogarnęło ciepło.
Czuła, jak jej żołądek owijany jest przez niewidzialny sznurek, który próbuje
zawiązać się w supeł, nie licząc się z tym, że pośrodku niego jest jej narząd.
Zrobiła trzy kroki w przód i odwróciła się, aby stanąć twarzą w twarz z
drewnianymi drzwiami.
Leżała tam jeszcze dobrą chwilę. Nie wiedziała, czy minęło 15 minut,
czy może godzina. Nie mogła tego sprawdzić, gdyż na żadnej ze ścian nie wisiał
zegar. Dopiero w tym momencie odczuła jak bardzo boli ją głowa. Dostrzegając
szklankę wody leżącą na stoliku obok, złapała ją szybko i za jednym razem wlała
w swoje spierzchnięte usta całą jej zawartość. Oblizała wargi, by sprawdzić,
czy żadna kropla na nich nie pozostała. Odłożyła naczynie na miejsce, z którego
je wzięła i opadła na białą, szpitalną pościel. Jej głowę rozsadzało pikanie
maszyn, znajdujących się w pomieszczeniu. Obróciła się na bok, ręką nasuwając
kołdrę na ucho, mocno ją do niego przyciskając tak, aby w jak największym
stopniu stłumić hałasy, które ją drażniły.
W tym samym momencie do sali wszedł około 50 letni mężczyzna.
Odchrząknął lekko, tak by zwrócić na siebie uwagę dziewczyny. Ta od razu odwróciła
się. Podpierając się na rękach, podniosła swoje zmęczone ciało. Przez chwilę
nie było słychać żadnego głosu. Lekarz patrzył na pacjentkę, a ta gapiła się w
podłogę.
Czuła, jak w jednym momencie robi się czerwona, a wstyd ogarnia ją
całą. Zresztą jak zawsze. Pan Staszek to najmilsza osoba na świecie. A ona
znowu go rozczarowała. Przecież tego nie chciała. Był dla niej niczym ojciec.
Ale wiedziała, że jego cierpliwość też ma granicę.
- Przepraszam. – wydukała cicho, dalej oglądając buty lekarza.
Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. W tamtej chwili nie miała odwagi
spojrzeć w oczy sama sobie.
Nacisnęła klamkę i nieśmiało
popchnęła drzwi. Powolnym krokiem weszła do pomieszczenia. Było bardzo
przestronne, ale poczuła jak całe powietrze gromadzi się wokół niej,
sprawiając, że oddychanie nie było już tak łatwo sprawą. Ściany koloru
zielonego powinny nadawać przytulności temu pokojowi, a tymczasem jeszcze
bardziej go ochładzały. Po jednej stronie stało białe biurko, za którym
siedziała ciemnowłosa kobieta w okularach. Na widok gościa od razu podniosła
się z krzesła i uśmiechnęła się. Ubrana była w długą granatową sukienkę, którą
ozdabiała wszyta miejscami koronka w tym samym odcieniu.
- Ewelina, tak? – zapytała.
Dziewczyna delikatnie pokiwała głową w geście twierdzącym, co sprawiło, że
uśmiech na twarzy kobiety znacznie się poszerzył. – Czekałam na Ciebie.
Zapraszam.
Gestem ręki wskazała na fotel,
znajdujący się po drugiej stronie jej biurka. Dziewczyna oglądnęła się w drugą
stronę. Czerwona kanapa narożnikowa chyba najbardziej jej się spodobała. Zawsze
o takiej marzyła. Kolor mebla kojarzył jej się z ulubionym pluszakiem z
dzieciństwa. Duży miś ubrany w czerwony kubraczek. Kochała go. Odkąd tylko
pamięta zawsze był przy niej. W dzień z nią rozmawiał, a w nocy odganiał
koszmary. Był jej przyjacielem, a także strażnikiem. Uśmiechnęła się lekko na
wspomnienie o maskotce. Lecz gdy tylko zobaczyła jak kobieta ponagla ją
wzrokiem, jakiekolwiek przejawy optymizmu ją opuściły.
Uświadomiła sobie, że drzwi są
nadal otwarte, więc szybkim ruchem zamknęła je za sobą. Nieśmiało podeszła do
biurka i usiadła na wyznaczonym miejscu. Czuła się nieswojo, mimo że kobieta
serdecznie się uśmiechała. Ewelinie od razu przeszło przez myśl, jaką jest
matką. Wyglądała na około 30 lat i musiała stwierdzić, że była ładna. Ciemne
włosy okalały lekko różowawą twarz, rzęsy były lekko muśnięte tuszem, a w oczy
najbardziej rzucały się pomalowane na czerwono usta. Zerknęła na plakietkę na
sukience towarzyszki „Edyta Zapłon-Tworek”. Coraz więcej wskazywało na to, że
ma męża. Możliwe też, że dzieci. Pewnie wraca do domu popołudniami, robi obiad
i w przyjemnej atmosferze spędza wieczór. Pyta się córki albo syna jak było w
przedszkolu, a sama opowiada partnerowi z jakimi problemami musiała się dzisiaj
zmagać.
Piąstki dziewczyny mocniej się
zacisnęły. Od razu skarciła się w myślach. Nie może być zła na kogoś, że ma coś
czego ona nigdy nie miała. Zazdrość do niczego nie prowadzi.
Z zamyślenia wyrwał ją głos
kobiety:
- Opowiedz mi coś o sobie.
I w tym momencie cała, choć
bardzo minimalna, sympatia do kobiety znikła. Wręcz znienawidziła ją za to
pytanie. Nie uważała się za ciekawą osobę, tym bardziej nie chcąc o sobie
opowiadać innym osobom. Nieznajomym w dodatku. Po raz kolejny zastanawiała się
co tu robi, dlaczego w ogóle przyszła na to spotkanie, dlaczego nie mogła uciec
jak zawsze.
Pan Staszek podszedł do niej i usiadł na skraju łóżka. Podniosła się do
pozycji siedzącej i podsunęła nogi pod brodę. Bała się, co powie. Siedzieli tak
w ciszy przez kilka chwil.
- Dlaczego to znowu zrobiłaś?
Miał tak ciepły i spokojny głos, że dziewczyna jednocześnie czuła się
bezpiecznie, jak w domu, ale także jej uszy bolały ją od tonu, ponieważ
spodziewała się złości i żalu. Sama nie potrafiła zinterpretować usłyszanych
słów.
Pytanie wisiało w powietrzu między nimi. Raz jedno, raz drugie
otwierało buzię, aby coś powiedzieć, lecz po chwili namysłu po prostu ją
zamykało.
- Nie radzę sobie z tym…
Jej szept był ledwo dosłyszalny. Ale on usłyszał. Podszedł do niej i
mocno ją przytulił. Jak ojciec córkę. Wiedziała, że on może jej pomóc. Łzy
spłynęły jej po policzkach. Była jak małe bezbronne dziecko.
- Jesteś silną dziewczyną, Ewelina. Wygrasz tą walkę, jeśli nie poddasz
się na starcie.
Przypomniała sobie słowa doktora
i poczuła wewnętrzną siłę do tego, by walczyć. Chciała wyjść z tego bagna i żyć
normalnie. Tak jak każdy człowiek. Nie wiedziała tylko, czy starczy jej na to
sił. Największą przeszkodą w dojściu do celu była ona sama. I dobrze wiedziała,
że jest to przeciwnik najwyższej klasy.
Przełamała się. Powiedziała
kobiecie wszystko to, co chciała usłyszeć. Nie obyło się od łez. Trudne
przeżycia dają się we znaki. Całe jej życie było jednym wielkim bólem, ale z
nim walczyła i to było najważniejsze.
Po 30 minut wyszła z gabinetu. Do
kieszeni ciemnych jeansów schowała karteczkę, którą dostała od Pani Edyty.
Miała na niej datę i godzinę następnego spotkania. Przeszła przez korytarz i
zobaczyła wielki automat. Poczuła pragnienie, gdyż od kilku godzin żaden płyn nie
znalazł się w jej ustach. Przeszukała wszystkie kieszenie w celu znalezienia
jakichś drobnych. Nic w nich nie było. Musiała nacieszyć się darmową wodą,
którą można było się poczęstować. Nalała do plastikowego kubka trochę napoju i
usiadła na krzesłach obok, rozkoszując się uczuciem nawilżenia spieczonych
warg.
Po chwili ktoś usiadł koło niej.
Nawet nie popatrzyła w stronę nieznajomego. Ten jednak, poczuł się chyba mile
przywitany mimo, iż dziewczyna nawet nie drgnęła.
- Cześć. Maciek jestem.
Ewelina odwróciła głowę w jego
stronę. Ciemne włosy, brązowe oczy. Powróciła do picia wody, nie odpowiadając
słowem. Nowo poznany chłopak nie wydawał się speszony tą sytuacją. Był tak pewny
siebie, że nie zwracał uwagi na brak odzewu.
- Jesteś pewnie wolontariuszką – mówił
dalej – Co ja mówię, co taka ładna dziewczyna mogłaby robić w takim miejscu,
jeśli nie pomagać innym.
Mimo iż Ewelina nie zwróciła
uwagi na ten komplement, coś jednak kazało jej zaprzeczyć temu co mówił
chłopak. Już miała powiedzieć, że wcale nie należy do ochotników, że jest tu w
innym celu, ale nie zdążyła, gdyż nieznajomy widocznie się rozkręcał.
- Ja też jestem wolontariuszem.
Będę tutaj codziennie, więc na pewno się jeszcze spotykamy.
Jakoś jej to nie ucieszyło.
Nie spodobała jej się ta zbyt duża
pewność siebie u chłopaka. Nie wiedziała, dlaczego do niej podszedł, dlaczego
się odezwał. Z zamyślenia wyrwał ją jego głos:
- A Ty dalej się nie
przedstawiłaś. Dowiem się jak masz na imię?
Nie chciała odpowiadać. Dlaczego
miała by powiedzieć mu jak się nazywa? Czy jest to informacja bez której nie
przejdzie przez życie?
- Ewelina. – usłyszała cichy
głos. W pierwszym momencie nie zdawała sobie sprawy, że ona sama siebie
zdradziła.
Skarciła się w myślach
- Bardzo ładnie. – usłyszała.
Zerwała się z miejsca i wyszła z
budynku. Czuła na sobie wzrok chłopaka. Miała nadzieje, że to pierwsza i
ostatnia rozmowa, a ona go nigdy więcej nie spotka.
Jeśli to czytasz - skomentuj! Chciałabym wiedzieć, czy jest sens kontynuowania tej historii :)
Pozdrawiam, unknown
Jeśli to czytasz - skomentuj! Chciałabym wiedzieć, czy jest sens kontynuowania tej historii :)
Pozdrawiam, unknown