Niedzielny, majowy poranek każdemu kojarzy się z chwilą relaksu i błogiego leniuchowania. Cieplutka kołderka, a w ręce kawa, zrobiona przez ukochaną osobę, to idealne połączenie do tego, aby naładować wewnętrzne akumulatory na nadchodzący tydzień. Jest to upragniony moment dla wielu ludzi.
Ale nie dla niej…
Kolejny raz budzi się w tym
miejscu. Duże pomieszczenie, na środku którego stoi łóżko, a ściany, które
wyglądają jakby wybudowane zostały przed wojną, są koloru białego. Na jednej z
nich znajduje się duże okno, które jako pierwsze zostaje przez nią zauważone po
przebudzeniu. Delikatnie zmrużone oczy oznaczają, że przez nie do końca
zasuniętą zasłonę, wkradł się pierwszy dzisiejszego dnia promyk słońca.
Odwróciła głowę w przeciwną
stronę, zatrzymując swój wzrok na niedomkniętych drzwiach, które wpuszczały
smugę światła do pomieszczenia. Czekała aż przyjdzie lekarz, powie jej długie
kazanie i puści do domu. Tak było zawsze.
Często słyszała
jak pielęgniarki rozmawiały o niej. Setki razy usłyszane zdanie „Jak taka młoda
dziewczyna może psuć sobie tak życie?”. Już jej to nie obchodziło. Była to
tylko i wyłącznie jej sprawa. Ile jest ludzi, tyle opinii, więc wszystkim nigdy
nie dogodzi – tak tłumaczyła sobie od dobrych kilku miesięcy.
W
pomieszczeniu robiło się coraz jaśniej, minuty mijały, a jej uszy wypełniał
tylko odgłos aparatury, do której była podłączona. Gdy lekarz nadal nie
przychodził, miała ochotę wstać, uciec stamtąd i nigdy nie wracać.
Dogłębnie się na ten temat
zastanawiając to, gdyby nie pojawiła się tam tyle razy, gdyby ktoś któregoś
razu nie zadzwonił po pogotowie - nie było by jej na tym świecie. Zimą mogłaby
zamarznąć na jakiejś ławce albo stać się ofiarą jakiegoś kata, który
nieświadomy tego co robi, skrzywdziłby ją. W takich momentach była wdzięczna
ludziom, którzy jej pomogli. Coraz częściej jednak zastanawiała się, po co się
męczy na tym świecie. Gdyby stąd zniknęła, nikt nie zauważyłby jakiegokolwiek
ubytku. Przecież każdy tęskni za osobą, którą kocha. A jej przecież nikt nie
kocha.
Gdy ktoś mówił, że bez miłości
nie da się żyć, że do szczęścia potrzebna jest druga osoba, ona śmiała się
twarz. Była najlepszym przykładem tego, że najlepszym towarzystwem jesteśmy
sobie sami. Czasami czuła, że chciałaby mieć kogoś do kogo mogłaby się odezwać,
a ten wykazałby zainteresowanie tym co mówi. Były to jednak chwile słabości. Ku
jej zdziwieniu zdarzały się coraz częściej. Nie czuła się nikomu potrzebna, nie
miała perspektyw na przyszłość. Żyła chwilą. Wiedziała do czego to wszystko zmierza,
ale nie miała siły walczyć. Nie miała dla kogo walczyć. Obawiała się samej
siebie. Jej spontaniczność sprawiała, że nie wiedziała, czy będzie w stanie
powstrzymać się przed zrobieniem czegoś głupiego. Nie chciała z nikim żyć, ale
coraz częściej zdawała sobie sprawę, że bycie samotnym to najgorsza rzecz na
świecie.
Dzieki za wizyte u mnie i zaproszenie do siebie :)
OdpowiedzUsuńZapowiada sie interesujaco, dodam do obserwowanych.
siatkarka kurkowa