wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 3 - "Czasami jest z nami niewidzialna moc, dzięki której łatwiej pokonuje nam się przeszkody życia."




- Nawet nie wiem od czego zacząć - głos jej drżał i każdy zauważyłby jaką trudność sprawiało jej wymawianie słów.
- Najlepiej od początku - chłopak nie wiedział czego ma się spodziewać, gdyż dziewczyna wyglądała na coraz bardziej zdenerwowaną - kiedy się urodziłaś?
Poczuła jak zasycha jej w gardle. Mimo że odpychała od siebie tę myśl, to polubiła chłopaka. Czuła, że może mu zaufać. W głębi serca wiedziała jak to wszystko się skończy, ale zebrała się na odwagę i słowa zaczęły wypływać z jej ust:
- Urodziłam się 17.07, 20 lat temu w małej wsi niedaleko Krakowa.I wiesz, ja chyba od zawsze miałam na czole napis "porażka" - chyba pierwszy raz zobaczył jak uśmiechnęła się. Nie był to szczery śmiech, ale żałosny. Jej głos, jej ciało wypełniał żal. - Mój ojciec pragnął mieć syna, a gdy dowiedział się, że będzie mieć córkę, po prostu odszedł. - łza spłynęła jej po policzku - wiesz jak to jest, gdy własny tata Cię nie kocha? Jak chciałby, żebyś był kimś innym?
Maciek przysunął się bliżej dziewczyny i złapał ją za rękę. Ta odruchowo ją zabrała i podciągnęła kolana pod brodę.
-Przepraszam - powiedział - mów dalej.
- Moja mama była bardzo chora - mówiła prawie niedosłyszalnym głosem - nie wiedziałam co się dzieje. Babcia opiekowała się mną i mówiła, że jest ona w pracy. Pamiętam dzień, w którym poszłam do niej do szpitala. Schudła kilkanaście kilo, miała sine usta i bladą twarz - jej ciało zatrzęsło się pod wpływem wspomnień - powiedziała, że jestem silna i dam sobie radę - łzy lały się strumieniami z jej oczu, a po chwili ciszy do uszu chłopaka dotarł jej cichy szept - dwa dni później nie było jej już ze mną.
Noc była ciepła. Nikogo nie było w pobliżu, więc tylko szumiące drzewa zagłuszały ciszę pomiędzy nimi. Ona nie miała siły nic powiedzieć, chyba myślała, jak kontynuować tę opowieść, a on nie chciał jej przeszkadzać. To był bardzo ważny moment dla obojga. Ta cisza zbliżała ich do siebie bardziej, niż jakiekolwiek słowa.
Ta piękna chwila została przerwana przez Ewelinę:
- Pewnie domyślasz się co było dalej. Spotkania z psychologiem, sądy, obcy ludzie. Miałam tylko 6 lat, przerażało mnie życie i każdy kolejny dzień. Potem dom dziecka i dopiero wtedy zaczęło się piekło. Byłam dzieckiem niskim, otyłym i raczej brzydkim. Byłam tam nowa... - zawiesiła głos - wiesz co tam się działo?
Pierwszy raz spojrzała na niego w celu zobaczenia jakiejś reakcji. Maciej pokiwał twierdząco głową, mimo iż nie miał bladego pojęcia, jak wyglądało jej życie w bidulu.
- Najpierw wytykali mnie palcami, potem wyzywali, czasami przechodziło do rękoczynów. Zawsze byłam waleczna i dążyłam do celu. Zaczęło się od odchudzania. Czułam się pewniejsza, więc bójki w moim życiu były na porządku dziennym. Z czasem stałam się postrachem w domu dziecka. Każdy się mnie bał, ja byłam szczęśliwa, ale wychowawcy nie byli zadowoleni. Po osiemnastce mnie wywalili. - opowiadała o tym spokojnie, jakby mówiła historię innej dziewczyny. Może nie miała siły już płakać, a może oswoiła się z tym, jak jeszcze niedawno wyglądała jej sytuacja.
Maciek patrzył na dziewczynę, czekając na dalszą część jest monologu. Ta, gdy zorientowała się, że ciemnooki oczekuje na więcej, uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- To wszystko.
- A jak Twoje życie wygląda teraz? - jej ciało przeszedł dreszcz. Miała nadzieję, że nie będzie musiała zdradzać tego sekretu.
Nie była osobą, która potrzebowała litości. Wręcz jej nienawidziła. Wolała być
samotna niż mieć kogoś kto by się nad nią litował. Wbrew jej woli, znajomość z przystojnym brunetem dążyła właśnie w tym kierunku. A ona nie potrafiła temu zapobiec...
- Mimo tego co sobie o mnie myślisz to nie jestem alkoholiczką - to zdanie powiedziała głosem już pewniejszym. Była zadowolona z tego, że nie jest związana z uzależnieniem. - po prostu, gdy mi smutno to alkohol jest moim towarzyszem. Tyle. - wzruszyła ramionami z wielką ulgą. W duszy cieszyła się, że jest jedna rzecz, której nie musi się wstydzić przed chłopakiem. Nie jest alkoholiczką. I nigdy nie będzie.
Maciej uśmiechnął się szeroko:
- Zawsze możesz mieć lepsze towarzystwo.
Po jej minie zorientował się, że nie była to trafna uwaga, więc od razu zmienił temat:
- A powiesz mi gdzie mieszkasz?
- Na prawdę chcesz to wiedzieć? - skinął głową w twierdzącym geście - pomieszkuje w schronisku dla bezdomnych.
Poczuła wielki wstyd, gdy wypowiadała te słowa.
- Sprzątam w domach takich jak Twój i dzięki temu mam jakieś pieniądze. W całym budynku mieszka kilkadziesiąt osób, które żyją z tego, co Ty wrzucisz do puszki, leżącej przy kasie w supermarkecie - jego zdziwiona mina jeszcze bardziej ją podburzyła - pewnie nigdy nie zauważyłeś tego pojemnika, prawda? - była tak zła, że krzyczała na cały głos - a od tego, czy wrzucisz tam dla Ciebie nic nie znaczącą monetę, zależy jaki zjem obiad!
Gdy Ewelina skończyła mówić, a łzy spływały jej strumieniami po policzkach, Maciek zbliżył się do niej i obejmując ręką, mocno do siebie przytulił. Próbowała wyrwać się z jego uścisku, ale po chwili odpuściła i wtedy poczuła, jak mocno bije serce chłopaka.
Trwali w uścisku dłuższą chwilę i oboje czuli, że mogłoby tak być już na zawsze.
Kiedy odsunęli się od siebie, dziewczyna zerwała się z ławki i zaczęła uciekać w stronę ulicy. Do uszu zszokowanego chłopaka dotarło tylko przeciągłe:
- Nie chcę Cię znać!
I cichy stukot jej butów o ziemię, który wkrótce ucichł.



Dzisiaj krótko, ale następny będzie dłuższy :) A ja zachęcam do komentowania. Wejść już ponad 350, a komentarzy dopiero 6 - ktoś tu nie chce się ujawnić ;c

Pozdrawiam, unknown

1 komentarz:

  1. Bardzo mnie wciągnęłaś tym opowiadaniem, jest po prostu genialne. Przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, ale nie miałam czasu i możliwości.
    Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń